Jaka piękna treningowa pogoda! Chwilami miałam wrażenie, że zima sobie nie pójdzie.
Kilka dni temu zawarłam kolejny zakład, tym razem z Emilem. On chce dobić do precka 12ft, ja mam zamiar robić climb upy (z cata) na proste ręce. Mamy czas do końca wakacji. Jeśli nam się nie uda, Emil musi zjeść papryczkę chili a ja paczkę rodzynek (zgon, bleeeeh x_x). Dlatego zrobię wszystko, by ominąć rodzynki szerokim łukiem :P
Jednocześnie ćwiczę sajdy i chcę dojść do precka 10ft. Dużo mi nie brakuje, bo mój max to 9,5 (na krawężnikach, bo wyżej już się boję, choć powoli przełamuję strach).
Poza tym doszłam do wniosku, że strasznie nie doceniałam łódzkich miejscówek. Nawet taki Arturówek to wspaniałe miejsce *_* plaża aż się prosi by wyżyć się na niej akrobatycznie, a obok czeka siłownia na powietrzu, genialna do siłówek. Wielki plus dla architekta za drążek do muscle upów!
Maj zapowiadał się tak nijako, a tu proszę, jakie niespodzianki. W następnym tygodniu jadę do Holandii na dłuższy weekend, pozałatwiać kilka ważnych spraw. Przy okazji pojadę na wielki event parkour MM Upgrated! Marzyłam o tym od samego początku, gdy otrzymałam zaproszenie od Joachima. Móc spotkać się z holenderskimi znajomymi, to naprawdę kosmiczne!
Tak bardzo chciałabym mieć jakiś dobry aparat lub kamerę, właśnie dla takich wyjazdów...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz