Ciężko uwierzyć, że czas tak szybko mija. We wtorek 5. marca minęły równiutkie dwa lata mojej przygody z parkour. Okazja na tyle doniosła, by zorganizować specjalny trening, co też uczyniłam.
Pogoda naprawdę dopisała, było wręcz wiosennie (w co ciężko teraz uwierzyć, patrząc na śniegowe zaspy za oknem). Wybraliśmy się w okolice Manu, dzięki czemu odkryłam wspaniałą miejscówkę będącą praktycznie pod samym domem! Nie jest zbytnio popularna, nawet własnej nazwy nie posiada, ale czuję że wkrótce się to zmieni. Roboczo będę nazywać ją trzynastką, od numeru liceum przy którym się znajduje.
Trening był naprawdę przyjemny, a ja przemogłam się do kilku nowych rzeczy. I parkour na dworze to jednak coś innego niż parkour na sali akro - dawno nie miałam takich zakwasów na całym ciele.
Oczywiście wyższe siły musiały sprawić, że w piątek spadło mnóstwo śniegu... mimo to w sobotę wybrałam się na trzynastkę wraz z Zosią, i potrenowałyśmy to i tamto - głównie rolle, dive rolle i precki. Do tego dostałyśmy niezłej głupawki, przez co trening był niesamowicie przyjemny :)
W związku z moją parkourową rocznicą chciałabym podziękować serdecznie wszystkim, którzy przyczynili się do mojego rozwoju. Za słowa otuchy i pocieszenia, za motywujące kopniaki w tyłek, za spędzony czas, za śmiech, pot, odciski i łzy.
DZIĘKUJĘ!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz