wtorek, 13 grudnia 2011

Wstęp

Luty Roku Pańskiego 2011. Biedne, osiemnastoletnie polskie dziewczę siedzi w łóżku otulone kilkoma kocami plus kołdrą, choruje.
Owe dziewczę, mając na składzie starego laptopa - będący w stanie krytycznym - i hurtową ilość chusteczek higienicznych, zawzięcie uskutecznia pozbawione sensu buszowanie po Internecie.
Z braku siły na przetwarzanie informacji w formie tekstów (niestety katar i kaszel zabierają bardzo dużo Punktów Życia) chora bohaterka naszej (chorej) opowieści decyduje się pobuszować po Youtubie.
Ogląda, przełącza filmiki, wędruje po profilach - a to amatorska produkcja o rodzajach rybek akwariowych, a to śmieszna kompilacja kocich wypadków i zabaw, to jakaś dziewczyna uprawiająca parkour, to cover najnowszej piosenki znanej piosenkarki...
Ale chwila, WRÓĆ - parkour?



Nie był to pierwszy raz, gdy spotkałam się z tym określeniem. Kilka miesięcy wcześniej w identycznych okolicznościach natrafiłam na ten sam filmik, jednakże moja szybka reakcja nie była na tyle szybka, by odszukać ten filmik jeszcze raz i zapamiętać tytuł przed zawieszeniem i wyłączeniem się mojego poczciwego laptopa.
Tym razem jednak nie odpuściłam, zaczęłam oglądać inne filmy tej użytkowniczki, jak po sznurku trafiłam do kłębka - czyli na jej bloga poświęconego parkourowi.
Pamiętam to jak dziś - noc już zapadła, domownicy pogrążyli się we śnie, a ja czytałam artykuł po artykule schowana z laptopem pod kołdrą i kilkoma kocami :)
Im dłużej czytałam, tym częściej szeptałam sobie "kobieto, to coś specjalnie dla ciebie!"
Po kilku(nastu?) dniach zebrałam się w końcu w sobie i założyłam konto na polskim forum zrzeszającym traceurów i 3runerów. Nickname nie wziął się znikąd - ktoś mi go kilkanaście dni wcześniej nadał, i nie mając lepszego pomysłu wykorzystałam go. Podczas rejestracji musiałam też wypełnić okienko treści "Trenuję od:_____". Wpisałam aktualną wtedy datę, czyli 5. marca 2011 - i to było jak postawienie kropki nad "i". Od dzisiaj trenuję.    TRENUJĘ.     OD DZIŚ.


Czy to właśnie wtedy niezauważalnie przekroczyłam próg do mojego nowego Światka? Może tak, może nie... Mogłam przecież konto usunąć bądź na nie nie wchodzić, o sprawie zapomnieć i wrócić do przedmaturalnej codzienności... Tak, myślę, że dopiero pierwszy trening był jakby "przypieczętowaniem" tej decyzji.


Ale o tym później ;)

4 komentarze:

  1. Ty a wiesz że całkiem ciekawie piszesz ? u siebie mam ten problem,że cholernie dużo myślę,ze przelanie tego na papier,tudzież na bloga,graniczy z cudem.zdecydowanie będę czekał na nowe notki,keep it up :3
    soczek.

    OdpowiedzUsuń
  2. No no... wciągające!!! Czekam na następne części :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super ;) Naprawdę mnie zaciekawiłaś. Są jakieś ćwiczenia dla początkujących czy coś? Super sprawa :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Są. Nazywają się "po prostu wyjdź na trening" ;)

    OdpowiedzUsuń