piątek, 13 lipca 2012

Chcę, czy muszę?

W pościgu za idealnością zgubiłam sens walki, z przyjemności przemieniłam to w przymus, ciężkostrawny obowiązek. Nie zdążyłam się zorientować gdy podczas - kiedyś przyjemnych - treningów motywujące myśli <zrobisz to bo chcesz> zastąpiły <zrobisz to bo... musisz>.




Frustracja rosnąca z każdym nieudanym skokiem psuje mi humor. Strach zamiast pomóc - paraliżuje. Towarzystwo innych ludzi zamiast wesprzeć jedynie denerwuje i onieśmiela.
Chęć bycia kimś lepszym niż się jest teraz trawi mnie od środka. Może muszę cofnąć się i znaleźć to, co zgubiłam po drodze do doskonałości? Może muszę usiąść i dokładnie przeanalizować swoje czyny i myśli?

Nie wiem, skąd to się wzięło. Jedno jest pewne, naszło mnie nagle i niespodziewanie. Jakoś miesiąc temu, jak dobrze się zastanowić.
Tłumaczę to sobie różnie - miałaś sesję, podczas której nie było czasu nawet na myślenie o treningach (nie mówiąc już o samym trenowaniu), potem spotkałaś się z osobą dłużej trenującą od ciebie i zarazem o wiele lepszą, w międzyczasie miałaś możliwość obserwować nowicjuszki na treningach, które szybciej, o wiele szybciej niż ty przełamywały się do skoków na które ty tygodniami zbierałaś odwagę...
Ale chwila - czy to nie jest po prostu zazdrość? Może taka jest właśnie okrutna prawda, przed którą chcę na siłę uciec...




Nie wiem. Chcę jedynie ponownie korzystać z przyjemności, jakie daje parkour, bo dotychczasowe treningi to mordęga i wielki regres (nie chodzi mi tu bynajmniej o spadek siły).


Chyba można to zaliczyć pod totalne wyżalanie się, jednak takie coś było mi potrzebne.
Teraz tylko muszę się zebrać do kupy i ogarnąć.
Jakoś.